Loading...
TVP Kultura - 2024-09-12 21:05
western
Historia dwóch sławnych rewolwerowców: Douglasa Mortimera (Lee Van Cleef) i tajemniczego Człowieka Bez Imienia (Clint Eastwood), którzy polują na bandytę imieniem Indio (Gian Maria Volonté). Za jego głowę wyznaczono wysoką nagrodę. Obaj "myśliwi" reprezentują odmienne "szkoły" i "pracują" krańcowo różnymi metodami. Człowiek Bez Imienia lubi improwizację. Nieomylne oko, błyskawiczny refleks, niemal cyrkowa zręczność dają mu pewność zwycięstwa. Jest przy tym cyniczny i bezwzględny, nie kryje, że jest "łowcą głów" dla pieniędzy. Starszy, Mortimer, okupił zapewne swoją mądrość życiową i rozsądek ciężkimi doświadczeniami. Przygotowuje się do akcji z pedantyczną dokładnością, opracowuje jej szczegółowy plan. Wynik polowania na Indio będzie zarazem rozstrzygnięciem zawodowego pojedynku obu mistrzów. Pewnego dnia dowiadują się, że Indio szykuje skok na bank w El Paso. Przybywają tam za późno. Okazuje się, że Indio wraz ze swą bandą uciekł, zabierając zrabowane pieniądze. Mortimer i Człowiek Bez Imienia rozpoczynają pościg. Westernowa trylogia Sergia Leone uczyniła z Clinta Eastwooda gwiazdę ekranu. Bohater telewizyjnego serialu "Rawhide" pewnie jeszcze długo terminowałby w amerykańskiej telewizji, gdyby nie propozycja włoskiego twórcy. Po trzech udanych rolach wrócił do Hollywood w glorii sławy, zajmując należne miejsce obok Johna Wayne'a i Steve'a McQueena. Podejmowane wielokrotnie przez różnych europejskich reżyserów próby stworzenia na Starym Kontynencie imitacji westernu grzeszyły brakiem polotu i nieudolnością. Gdy w 1964 r. początkujący włoski reżyser Sergio Leone nakręcił film "Za garść dolarów", na wszelki wypadek, w obawie przed niepochlebnymi recenzjami, umieścił w czołówce nie swoje prawdziwe nazwisko, ale pseudonim Bob Robertson. Film okazał się prawdziwą sensacją kasową: tylko we Włoszech po kilku zaledwie tygodniach eksploatacji przyniósł 430 mln lirów zysku. Leone jako pierwszy zdołał złamać amerykański monopol na ten gatunek filmowy i, zachęcony sukcesem, zrealizował rok później, już pod swoim nazwiskiem, ale z tymi samymi aktorami, drugą część "dolarowej" trylogii - "Za kilka dolarów więcej". Ostatnia - "Dobrzy, źli i brzydcy" powstała w 1966 r., lecz nie zakończyła przygody Sergia Leone z westernem. Reżyser jeszcze wielokrotnie wracał do tego typu filmów realizując m.in. "Dawno temu na Dzikim Zachodzie" czy "Garść dynamitu". "Za kilka dolarów więcej", uważany przez wielu krytyków za najdoskonalszy przykład "spaghetti westernu", miał już wszystkie typowe cechy gatunku: amerykański koloryt, sporą dawkę okrucieństwa (w filmie pada ok. 40 trupów) i trochę nihilistyczny wydźwięk. Sergio Leone dorzucił do tego jeszcze jeden wyróżnik: znakomitą muzykę Ennia Morricone, która nadawała jego spaghetti-westernom specyficzny klimat. (FOR A FEW DOLLARS MORE/ PER QUALCHE DOLLARO IN PIU)