Loading...
TVP 1 - 2024-04-06 12:35
western
Późny triumf filmowca, którego maccartystowskie "polowanie na czarownice" na siedemnaście lat odsunęło w cień. Pochodzący z rodziny polskich Żydów Abraham Polonsky od 1951 r. zniknął z ekranów, działał jedynie sporadycznie pod pseudonimem i dopiero w 1968 r. wrócił do otwartej aktywności pisząc bardzo udany scenariusz thrillera policyjnego "Madigan". Nakręcony rok później "Był tu Willie Boy" należy do najwspanialej opowiedzianych i najszlachetniejszych w swej wymowie westernów. Punktem wyjścia scenariusza stała się autentyczna historia Indianina z Południowej Kalifornii, ze szczepu Pajutów, opisana w książce "Willie Boy" Harry'ego Lawtona. Jej podstawą był z kolei proindiański raport specjalistki w dziedzinie antropologii znającej sprawę z autopsji. Aby jak najwierniej oddać fakty, Polonsky studiował też kroniki z tamtych czasów, rozmawiał z ludźmi, którzy byli uczestnikami opisanych wydarzeń lub dobrze je pamiętali. Zatrudnił nawet do filmu żyjących jeszcze w latach 60. krewnych prawdziwego Williego, a zdjęcia kręcił w miejscach, gdzie faktycznie był on ścigany i zginął. Tak wielkie zaangażowanie Polonsky'ego w ten film wynikało też zapewne ze zbieżności jego losów i losów jego bohatera: obaj znaleźli się na czarnej liście i stali się obiektem nagonki. "Był tu Willie Boy" to oskarżenie rasizmu w każdej postaci, nietolerancji, przekonania białych protestantów, że są "narodem wybranym". W roku 1909 Willie Boy - nazywany tak poza rezerwatem i pragnący zostać wolnym obywatelem amerykańskim - wraca do rezerwatu Morongo pod Riverside, na doroczne święto. Skończyła mu się zresztą praca na rancho, gdzie był pastuchem bydła. W rezerwacie, którym kieruje dr Elizabeth Arnold, mieszka dziewczyna Williego, Lola, ulubienica kuratorki, przygotowującej Lolę do zawodu nauczycielki. Ojciec Loli jest przeciwny małżeństwu córki z Williem. Ale w obyczajowości Indian chłopak, jeżeli spotkał się z odmową oddania mu dziewczyny za żonę, miał prawo ją porwać i jeśli uciekł z nią między swoich, zostawali małżeństwem bez prawa zemsty ze strony teścia. Kiedy Lola udaje się nocą na miłosne spotkanie z ukochanym, jej ojciec zakrada się jednak na miejsce schadzki i usiłuje zastrzelić chłopaka. Willie, broniąc się, zabija go. Matka Loli, zgodnie z tradycją uznając już córkę za żonę Williego, nakazuje im uciekać. Za młodymi rusza pościg. Na jego czele stoi zmobilizowany przez dr Arnold zastępca szeryfa, Cooper, którego łączy z opiekunką rezerwatu dość dziwne uczucie: mieszanina pożądania i niechęci, lekceważenia i rywalizacji. Początkowo zbiegom udaje się uchodzić pogoni, którą Cooper, daleki od rasistowskiego zacietrzewienia, prowadzi bez większego przekonania. Musi jednak na pewien czas opuścić grupę pościgową i udać się do Riverside jako członek ochrony przybywającego tam prezydenta. Tymczasem poszukiwacze, kierowani teraz przez zażartego przeciwnika Indian, Calverta, zbliżają się do ukrywającego się w górach Williego i jego dziewczyny. Zdesperowanemu chłopakowi udaje się wystrzelać ich konie, ale rani również Calverta. Do Riverside dociera wyolbrzymiona wiadomość o rzekomym buncie czerwonoskórych. Ze wszystkich stron ściągają biali na rozprawę z nimi, a przede wszystkim z rzekomym sprawcą całego zamieszania, Williem, którego największym grzechem jest to, że... jest Indianinem.