Loading...
TVP 1 - 2024-11-17 01:30
komedia
"Życzliwie trzeba powitać pierwszą od bardzo wielu lat naprawdę udaną polską komedię muzyczną. Ma ona wdzięk, który doskonale wynagradza brak jakichkolwiek innych ambicji niż czysta rozrywka. Teatrzyk "Czerwony Młyn" i historia miłości kasiarza Szpicbródki alias inżyniera Freda Kampinosa do pięknej szansonistki ma nas bawić, a przy okazji posłużyć do prezentacji piosenek i rewiowych numerów w wykonaniu popularnych aktorów. Autorzy "Hallo, Szpicbródka" dobrze i fachowo wykonali błahe, ale niełatwe zadanie" - pisał po premierze filmu Rzeszewskiego i Jahody jeden z recenzentów. Nie byłoby jednak sukcesu "Szpicbródki" bez świetnie skonstruowanego scenariusza pióra Ludwika Starskiego, przed wojną związanego z kabaretami "Qui pro Quo" i "Czarny Kot", oraz udziału wielu znakomitości aktorskich, które udało się zaangażować do filmu. Zapadające w pamięć, pełne farsowego wigoru kreacje stworzyli zwłaszcza Piotr Fronczewski i Gabriela Kownacka. Nie zawiedli także: Irena Kwiatkowska (brawurowa scena taneczno - wokalna, której tematem są "nogi roztańczone"), Jan Kobuszewski jako pechowy tajniak Mańkowski oraz Włodzimierz Kwaskowski, odtwarzający postać żydowskiego krawca Salomonowicza. I mimo że film Rzeszewskiego i Jahody roi się od zapożyczeń i świadomych aluzji, mimo upływu wielu lat od premiery ogląda się go wciąż z przyjemnością. Akcja "Hallo, Szpicbródka..." toczy się w latach dwudziestych w Warszawie. Miejscowemu teatrzykowi rewiowemu o wdzięcznej nazwie "Czerwony Młyn" grozi bankructwo. Pewnego dnia w gabinecie przygnębionego właściciela Kulki - Lalewicza zjawia się tajemniczy inżynier Fred Kampinos i oferuje, że za własne pieniądze postawi teatr na nogi. Rozpoczynają się przygotowania do nowej rewii oraz intensywne prace remontowe. Co dziwne - przeważnie w piwnicach budynku. Niebawem okazuje się, że nie przypadkiem. Złote Grona dla Gabrieli Kownackiej i Piotra Fronczewskiego na Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie w 1979 roku.