You are using an outdated browser. For a faster, safer browsing experience, upgrade for free today.

Loading...


TVP 1
TVP 2
Polsat
TVN
TV 4
PULS
PULS 2
TVN 7
TV 6
Super Polsat
Stopklatka TV
Eska TV
TTV
Polo TV
ATM Rozrywka
TV Trwam
Fokus TV
TVP ABC
TVP Kultura
TVP Sport
TVP Info
TVP Historia
TVP Seriale
TVP HD
TVN Style
TVP Polonia
Tele 5
Makłowicz w podróży - Podróż 25 Holandia (95) "W dawnym stylu"

TVP HD - 2025-01-03 16:45

magazyn kulinarny

Delft, Gouda, Thorn i Wessem to trasa podróży przez Holandię w dawnym stylu. W Delfcie na dziedzińcu pałacu Prinsehof, dawnej siedziby księcia Wilhelma I Orańskiego Robert w pomarańczowej koszulce przypomina bohaterską historię Wilhelma I Orańskiego i wyjaśnia, dlaczego Holendrzy to Oranje. W połowie XVI wieku niemiecki hrabia Nassau Wilhelm odziedziczył tytuł księcia Orange - stąd pomarańcza - wraz z wielkimi posiadłościami w Niderlandach. W tym czasie panowali tam Hiszpanie, byli to katoliccy Habsburgowie. Niderlandzcy kalwiniści wypowiedzieli im wojnę. Wilhelm stanął na czele zbuntowanych prowincji jako ich namiestnik, a na swoją siedzibę wybrał pałac w Delfcie. W nim zresztą zginął. Nie ustrzegł się skrytobójczych kul fanatycznego katolika, Francuza Balthazara Gerdarda, który wstąpił do niego na służbę pod fałszywym nazwiskiem i 10 lipca 1584 r. dokonał politycznego mordu. Ślady po kulach w ścianie są widoczne do dziś, a Wilhelm I Orański stał się bohaterem narodowym, którego sławi holenderski hymn. Historia Wilhelma Orańskiego przyciąga do Delft głównie Holendrów. Magnesem dla turystów z zagranicy jest Jan Vermeer, jeden z najwybitniejszych malarzy w historii sztuki, uznawany za mistrza światła. Gouda leżąca na trasie między Utrechtem a Hagą słynie z produkcji serów. Jej pracowici mieszkańcy osiągnęli bogactwo, warząc piwo i zajmując się tkactwem, ale jeden produkt rozsławił miasto w całym świecie. Ten produkt to coś do jedzenia. Ów specyfik spożywczy nie był produkowany w samym mieście, lecz w okolicznych wsiach, ale to miasto dało mu nazwę. W Goudzie Robert wstępuje do sklepiku z serami. Na zewnątrz jako reklama wiszą atrapy serów. Nasz kulinarny recenzent omawia bogatą ofertę serów, przyznając, że wielowiekową tradycję serowarską doskonale widać w takich sklepach. To prawdziwe świątynie sera. Kilka kilometrów od centrum Goudy znajduje się gospodarstwo De Twee Hoeven, prawdziwe zagłębie produkcji sera, gdzie tradycję łączy się z nowoczesnością. Sery gouda wyrabia się tu z mleka krów rasy holsztyńskiej - fryzyjskiej. Wszystkie sery produkuje się z mleka niepasteryzowanego. Do handlu trafiają sery młode - dojrzewające minimum pięć tygodni oraz średnio dojrzałe - po trzech i ośmiu miesiącach. Najstarsze - sprzedawane są po dwóch latach dojrzewania. Degustacja serów odbywa się na dziedzińcu; na stole czekają na Roberta różne gatunki: aromatyzowane pieprzem, czosnkiem, papryką, kminkiem i gorczycą. Na zakończenie pobytu w Goudzie Robert wstępuje do kawiarni przy Domu Wagi. W ogródku kawiarnianym degustuje miejscowy przysmak, wafle przekładane masą karmelową. Do tego kawa z dawnych holenderskich kolonii: Jawy i Sumatry. Limburskie miasteczko Thorn nad Mozą ktoś w zabawny sposób pomylił z polskim Toruniem, który po niemiecku nazywa się tak samo. Thorn to maleństwo, ale z tak imponującą historią, że mogłaby zająć pół tomu encyklopedii. Przed wiekami były tu mokradła, które osuszono, jak to w Holandii, i na wzniesieniu zbudowano klasztor. Od niego zaczynają się dzieje Thorn. Klasztor założyło żeńskie zgromadzenie benedyktynek. Należały do niego wyłącznie arystokratki. Z czasem reguła zeświecczała i przeorysza zakonu stała się księżną niezależnego minipaństewka, najmniejszego w niemieckiej Rzeszy. Kres istnienia księstwa, po 800 latach władzy kobiet w Thorn, położyła rewolucyjna armia francuska, która zburzyła zabudowania klasztorne. Francuzi nałożyli nowe podatki od wysokości okien i drzwi, więc mieszkańcy je zmniejszali i zamurowywali, a przeróbki zamalowywali na biało. Stąd dzisiejsze określenie "Białe miasto".

wstecz