Loading...
TVP HD - 2025-01-09 16:45
magazyn kulinarny
Robert Makłowicz kontynuuje podróż po Piemoncie w północnych Włoszech. Tym razem odwiedza miasto Alba i region Langhe. Alba słynie z biały trufli, a cały region z czerwonego wina barolo. Oficjalne otwarcie sezonu na trufle odbywa się w pierwszą niedzielę października. Tego wydarzenia smakosz z Krakowa nie mógł przegapić. Całe miasto zamienia się wtedy w wielki targ spożywczy. W ogromnym namiocie ustawionym w centrum Alby spotykają się trifulau, czyli poszukiwacze trufli i ich amatorzy, aby pod okiem sędziów i ekspertów zawierać truflowe transakcje, często bardzo kosztowne, zawsze bardzo aromatyczne. Przy jednym ze stoisk Robert objaśnia fenomen białych trufli. Wiele jest odmian tych niezwykłych grzybów rosnących pod ziemią, ale tylko dwie są jadalne: czarna i biała. Ta druga, tuber magnatum pico, jest cenniejsza. Najmniejsze okazy trufli kosztują 2 euro za gram. Ponadkilogramowe giganty sprzedawane są za sumy grubo przekraczające 100 tys. euro. Na stanowisku sędziów okazy o wadze powyżej 10 gramów można zapakować w woreczek i otrzymać certyfikat jakości i autentyczności trufli. Laikom trufle kojarzą się ze świniami. Rzeczywiście świnia szuka trufli i sama je zjada. Ludziom zaś w poszukiwaniu tych grzybów pomagają specjalnie szkolone psy. Sutki szczennej suki smaruje się truflami, żeby małe pieski wyssały zamiłowanie do trufli dosłownie z mlekiem matki. Trufle zbierano w Albie od dawna, ale dopiero w latach 30. XX wieku miejscowy trifulau i właściciel sklepu wpadł na pomysł zorganizowania targów truflowych i rozpropagował tę ideę. Był nim Giacomo Morra; jego sklep działa do dziś przy Piazza Pertinace. Nieopodal w niezwykłej scenerii restauracyjnego ogrodu z widokiem na okolice Robert gotuje risotto z winem barolo i oczywiście z truflami. Wino barolo wzięło swoją nazwę od niewielkiego miasteczka. Miejscowość ta nie zaistniałaby pewnie jako atrakcja turystyczna, gdyby nie tutejsze warunki do uprawy winorośli. Barolo to dziś jeden z najsłynniejszych adresów winiarskiego świata. Turyści przyjeżdżają tu skosztować jedynego w swoim rodzaju wina. W miejscowym zamku urządzono nawet Muzeum Wina, do którego wchodzi się przez bar z figurami bóstw i kieliszkami. Łączy je to, że wszystkie są związane z winem. W tej części Włoch istnieje tylko jedna obowiązkowa przekąska do wina: piemockie paluszki grissini. W grissinificio można zobaczyć, jak się je wytwarza. Produkcja jest w zasadzie ręczna. Maszyna kroi tylko wyrobione ciasto na wałki, które są rozciągane ręcznie i formowane. Słynne grissini powstają nie tylko w wielkich piekarniach, ale i małych domowych zakładach. Jako że nie samym chlebem człowiek żyje, Robert odwiedza wiejską masarnię w okolicy Alby. Przy zakładzie sklepik firmowy, w którym można dostać wyrabianą tu wędlinę o nazwie salsiccia di verduno. Składa się ona w 80% z cielęciny, w 20% ze słoniny. Można ją jeść na surowo albo z makaronem w postaci ragu. Maleńka miejscowość Grinzane Cavour szczyci się zamkiem, w którym w XIX wieku mieszkał hrabia Cavour, jeden z ojców zjednoczenia Włoch; był on również burmistrzem Grinzane. Dziś na zamku obraduje kapituła najważniejszej włoskiej nagrody literackiej. Obrady przebiegają chyba w miłej atmosferze, bo na zamku mieści się również sklep z winem i regionalnymi produktami. Jest tu makaron, grzyby (funghi), orzechy laskowe, octy winne. Żeby ogarnąć taką mnogość jedzenia i picia, trzeba podejść do sprawy naukowo. Pewnie dlatego w pobliskim Pollenzo, w dawnej rezydencji królów sabaudzkich, otworzono w 2004 roku Uniwersytet Nauk Gastronomicznych. Badania naukowe dotyczące upraw i produkcji wina zapoczątkował już w pocz. XIX wieku Karol Albert Sabaudzki, król Sardynii. Uniwersytet w Pollenzo kontynuuje te tradycje. Odwiedził go niedawno brytyjski książęKarol, który żywo interesuje się rolnictwem. W okolicac