Loading...
TVP HD - 2024-03-23 06:20
magazyn kulinarny
Kiedy mam depresję i mało czasu, jadę do Bańskiej Szczawnicy, zwierza się Robert Makłowicz. To tylko 150 km od polskiej granicy. Miasto jest wpisane na listę dziedzictwa kultury UNESCO, a mało kto w Polsce o nim słyszał. Osada w kotlinie wśród Szczawnickich Wierchów wyrosła w średniowieczu jako ośrodek górniczy. Wydobywano tu srebro i złoto. Ślady dawnego bogactwa widać do dziś. Do dzisiaj też można oglądać podziemne sztolnie, których setki kilometrów wydrążono pod samym miastem i w jego okolicy, oraz genialny XVIII - wieczny kaskadowy system sztucznych stawów, które generowały niezbędną do funkcjonowania kopalni energię wodną. Miasto przestało się rozwijać w XIX wieku wraz z zamknięciem kopalni, co było bardzo nieprzyjemne dla ówczesnych mieszkańców, ale jest bardzo szczęśliwą okolicznością dla turystów, bo historyczne centrum zachowało się w dawnej formie. Jak chociażby renesansowa kamienica, w której mieszczą się cukiernia i kawiarnia Gavalier. W kawiarni Robert degustuje tort Urpiner, pieczony z miejscowym ciemnym piwem o nazwie Urpin. Danie odcinka - górniczy kapuśniak (kapustova polievka) - Robert ugotuje na podwórku pensjonatu z widokiem na górniczą Kołatkę i całe miasto. Potem nasz podróżnik uda się do Centrum Wina, gdzie można spróbować wszystkich tutejszych szczepów. Pan Miro, szef winoteki, wyjaśnia, że miejscowe terroir najlepiej poznawać poprzez wina młode, w których wyraźnie czuć ich intensywność, zapach i siłę, a więc cały potencjał danego rocznika. Zwieńczeniem kulinarnych poszukiwań będzie kolacja w restauracji 4 Sochy, gdzie Robert spróbuje dań z dziczyzny. 4 Sochy to po słowacku cztery rzeźby, wyobrażają one 4 pory roku. Robert raczy się sarnim combrem, do którego pasuje jesień albo zima. Przy okazji wspomina, że gdy 20 lat temu pierwszy raz odwiedził Bańską Szczawnicę, nie było tu nic godnego uwagi. Jadł w górskiej karczmie za miastem, gdzie podawano niedźwiedzia i muflona. Przez 20 lat jakość podawanej tu dziczyzny zmieniła się diametralnie. Prawdziwą ucztą może być też kolacja w ośrodku narciarskim, położonym kilka kilometrów za miastem. Szefem kuchni jest tu Lubomir Herko - ścisła czołówka słowackiej sztuki kulinarnej. W sali restauracyjnej przed Robertem trzy dania: foie gras, zupa borowikowa i sandacz, do tego miejscowe białe wino o nazwie Veltlinske Zelene, a na deser pieczona czekolada.