Loading...
TVP Historia - 2024-07-04 21:05
komedia
Roman Załuski to reżyser obdarzony wszechstronnym talentem i wrażliwością, pozwalającą mu z powodzeniem przenikać różne sfery życia, realizować się w rozmaitych konwencjach i stylistykach. Znany z pasji do opisywania współczesności ("Dom", "Godzina za godziną", "Kardiogram", "Zaraza") ma też w dorobku wcale udane melodramaty ("Anatomia miłości" z pamiętną kreacją Barbary Brylskiej) oraz obliczone na czystą rozrywkę komedie ("Kogel - Mogel", "Galimatias, czyli Kogel - Mogel II", "Wyjście awaryjne", "Komedia małżeńska"). "Och, Karol" jest właśnie jedną z nich, reklamowaną swego czasu jako "erotyczna". Rzeczywiście, przed oczami widza paraduje tu cały legion skąpo odzianych i z reguły urodziwych pań. Wszystkie wzdychają do pewnego młodego architekta, którego scenariusz kreuje na króla życia. Gdziekolwiek się ów tytułowy Karol ruszy, zewsząd otaczają go namiętne, spragnione miłosnych igraszek kobiety. Pieniędzy mu nie brakuje, siły męskie ma w zasadzie niewyczerpane, wiedzie egzystencję dostatnią i wygodną, co w połowie lat osiemdziesiątych (wtedy powstał film) mogło być tylko marzeniem przeciętnego Polaka. Na tym zresztą zasadzała się ówczesna popularność komedii Załuskiego. Pokazać widowni (zwłaszcza męskiej) to, o czym może ona wyłącznie marzyć. Część krytyki miała nawet za złe reżyserowi, że nazbyt oddalił się od rzeczywistości. Z drugiej strony dopatrzono się w "Och, Karol" kilku głębszych refleksji na temat relacji mężczyzna - kobieta we współczesnym świecie. Karol Gierski, jak samo nazwisko wskazuje, lubuje się w grach i gierkach miłosnych. Mimo że ma atrakcyjną żonę Marię, nie przepuści żadnej okazji, by pójść do łóżka z inną. A to rodzi coraz większe komplikacje. Irena ciosa mu kołki na głowie, by wreszcie się rozwiódł (i ożenił z nią); Paulina spodziewa się jego dziecka; Wanda chce mu załatwić lukratywną pracę w Nigerii. Wkrótce doba okazuje się zbyt krótka, by zadowolić wszystkie panie, a oczekiwania rosną. Cierpliwość i tak zdumiewająco tolerancyjnej żony też się kończy. Wreszcie pewnego dnia kochliwy architekt zastaje wszystkie kobiety... u siebie w domu. Kochanki doszły do porozumienia z żoną i zdecydowały, że odtąd będą się zajmować Karolkiem wszystkie jednocześnie. Ponoć od przybytku głowa nie boli, jednak nadwiślański Casanova szybko nabiera przekonania, że bliższe prawdy jest inne porzekadło: "Co za dużo, to niezdrowo". Za radą przyjaciela Romana postanawia więc... ponownie się zakochać. Amor ustrzeliwuje dlań ponętną barmankę Basię, lecz opiekunki Karola nie śpią. Dość powiedzieć, że bufetowa rychło dochodzi z nimi do porozumienia. Kiedy przypadkiem w otoczeniu architekta pojawia się piękna geodetka, zdesperowany Karol rzuca się do panicznej ucieczki. W efekcie ulega wypadkowi i ląduje w szpitalu. Myśli, że tu wreszcie będzie miał spokój. Czyżby nie zauważył powłóczystych spojrzeń pewnej pielęgniarki?