Loading...
TVP Polonia - 2024-04-24 02:15
dramat
"Obawiam się, że zanika u nas poczucie odpowiedzialności za własne czyny, nasze większe i drobniejsze zdrady, nielojalności. Mówimy: wszystko jest ludzkie, wszystko jest normalne, mylimy przestępcę z ofiarą. A przecież, wydawałoby się, jeszcze niedawno ludzie mieli poczucie grzechu albo przynajmniej dyskomfortu moralno - psychicznego. Dziś wartościowanie czynów uważa się za coś nieprzyzwoitego. Mówi się, że człowiek nie ma prawa oceniać postępowania drugiego człowieka. W tej sytuacji nie widzę innego wyjścia, jak zostać twórcą mieszczańskim. Wiem, że to strasznie brzmi, ale spokojnie - to, co nazywam kinem mieszczańskim, odwołuje się do wartości i zasad etycznych, uznaje je za coś rzeczywistego" - mówił po premierze "Rysy" reżyser Michał Rosa. W tym wielokrotnie nagradzanym filmie zasadą etyczną, wokół której osnuto fabułę jest lojalność. Podczas rodzinnej uroczystości w mieszkaniu krakowskich intelektualistów Joanny i Jana jeden z gości podrzuca kasetę wideo. Na kasecie nagrany jest fragment programu lokalnej stacji telewizyjnej z udziałem mało znanego historyka, który jednoznacznie sugeruje, że mąż Joanny był przed laty współpracownikiem UB. Miał on rzekomo za zadanie ożenić się z Joanną, by inwigilować poczynania jej ojca, emerytowanego polityka - opozycjonisty z dawnego mikołajczykowskiego PSL - u. Jan bagatelizuje całą sprawę, widząc w niej jedynie niską chęć zyskania rozgłosu przez niemającego większych sukcesów badacza. Joanna, żyjąc z mężem pod jednym dachem od czterdziestu lat, również nie daje wiary kasetowym rewelacjom, ale jest o wiele bardziej zbulwersowana. Postanawia odnaleźć historyka z telewizji i zażądać dowodów na jego tezy. Kiedy jej się to wreszcie udaje, okazuje się, że Marczak nie dość, że nie ma wykształcenia historycznego, to jeszcze jest byłym ubekiem z procesem o bicie na koncie. Pomimo to uparcie broni swej wersji o kolaboracji Jana, powołując się na jego własnoręczne deklaracje współpracy, podpisane, kiedy był nastolatkiem. Zdenerwowana Joanna nie rozpoznaje na nich charakteru pisma swego męża. Grozi więc Marczakowi wytoczeniem procesu i wychodzi. Jednak myśl o tym, że fundamentem jej czterdziestoletniego małżeństwa mogłoby być kłamstwo, nie daje jej spokoju. Rozpoczyna prywatne śledztwo, mające rozwiać wątpliwości. Stopniowo też chcąc nie chcąc odsuwa się od męża. Na domiar złego zauważa, że jej zmysły smaku i powonienia zostają wytłumione. Zaniepokojona odwiedza znajomą lekarkę psychiatrę, lecz na pytanie o swoje problemy nie udziela odpowiedzi. Jej próby dotarcia do prawdy o Janie również okazują się bezowocne. Pomimo to nie potrafi zapanować nad rosnącą nieufnością, a nawet fizyczną odrazą do męża. Zaczyna spać w osobnym pokoju, myje spirytusem dotykane przez niego klamki, nawet naczynia po wspólnych posiłkach zmywa w gumowych rękawiczkach. Nie mogąc poradzić sobie w nowej sytuacji, bierze urlop na uczelni, gdzie wykłada biologię. Odrzuca chęć pomocy oferowaną przez zaniepokojonego i rozgoryczonego męża, nie reaguje na perswazje znajomych. Wreszcie pewnego dnia nic nikomu nie mówiąc, wybiera wszystkie pieniądze z rodzinnego konta i wyprowadza się z domu. Wśród artystycznych inspiracji, mających wpływ na taki a nie inny kształt swego filmu Michał Rosa wskazywał na "Ukryte" Michaela Hanekego. Część krytyki dopatrzyła się też podobieństwa "Rysy" do kinowych psychodram Ingmara Bergmana. Powoływano się na kameralną inscenizację, niemal paradokumentalne zdjęcia, dramat o uniwersalnym znaczeniu rozgrywający się w małżeńskim mikrokosmosie. I wstrzemięźliwość w ferowaniu kategorycznych moralnych wyroków, tak jak często niełatwo ferować je w codziennym życiu, nie powodując niczyjej krzywdy.
Jak pisał branżowy Film: W "Rysie" nie znajdziemy prostych odpowiedzi. Reżyser pokazuje, że każda