Loading...
TVP 2 - 2024-02-09 02:00
dramat
"Podczas seansów rozlegają się gwizdy i tupanie, zaś z drugiej strony oklaski zwolenników. Słyszy się zarzuty, że film jest "osobisty, prywatny, tyczy własnych kompleksów autora i nie powinien być finansowany przez instytucję publiczną", na co inni odpowiadają, że przeciwnie, "Salto" sięga głęboko w życie polskie i właśnie dlatego wzrusza, jak może żaden inny film, i to od dawna" - komentował recepcję utworu Konwickiego jeden z krytyków. Trzeci po "Ostatnim dniu lata" i "Zaduszkach" film autora "Rojstów" wywołał wiele kontrowersji. Jedno wszak nie ulegało wątpliwości. Konwicki po raz kolejny zmierzył się w nim z własnymi obsesjami, fascynacjami i urazami. Znalazły się wśród nich zarówno wojna, romantyczno-martyrologiczna tradycja polskiej kultury, jak i utracony świat dzieciństwa na Wileńszczyźnie. "Salto" było też interpretowane jako polemika ze "szkołą polską" i dzieło autotematyczne - wyraz wahań i niepewności artysty, dotyczących możliwości i pułapek sztuki. Reżyserowi udało się zgromadzić na planie czołówkę polskich aktorów, co może nieco dziwić w wypadku filmu z założenia trudnego i niekasowego. "Salto" bowiem najbliższe jest kinu poetyckiemu, nastrojowemu, obfitującemu w zagadki i niedomówienia. Akcja posuwa się wolno, wielką wagę odgrywa słowo. Po latach owa literackość może nieco razić. Współczesny widz przyzwyczajony do tempa kina akcji uzna "Salto" za przegadane. Akcja filmu rozgrywa się w prowincjonalnym miasteczku, bardzo podobnym do tego, które Konwicki opisywał w wydanej dwa lata wcześniej powieści "Sennik współczesny". Podobnie jak tam, także i tu sprawia ono wrażenie położonego na pograniczu jawy i snu, surrealistycznej fantazji i rzeczywistości. Pewnego dnia w miasteczku pojawia się tajemniczy mężczyzna. Przedstawia się jako Kowalski - Malinowski. Zdumionym mieszkańcom przedstawia różne wersje swej biografii. Jednym mówi, że walczył na wojnie, innym, że się ukrywa i grozi mu niebezpieczeństwo. Niepostrzeżenie jego fałszywa legenda burzy senne życie odludnej osady. Kowalski - Malinowski obejmuje "rząd dusz" nad mieszkańcami. Jego żałosne kabotyństwo i mitomańskie skłonności trafiają na podatny grunt. Każdy z miejscowych jest bowiem groteskowym ucieleśnieniem jakiegoś polskiego stereotypu - niestrudzonego, wiernego przysiędze wojaka (Rotmistrz), Żyda (Blumenfeld), wieszcza (Poeta). Wszystkich cechuje niezmierna podatność na górnolotne frazesy i romantyczne zaklęcia. Ich kwintesencją staje się finałowe "salto" - rodzaj dziwacznego tańca, którego rodowód sięga do "Wesela". Jednak podobnie jak u Wyspiańskiego, tak u Konwickiego następuje przebudzenie. Nie ma w nim jednak tragizmu, jest szyderstwo. Dyplom Honorowy na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Edynburgu.