Loading...
TVP Historia - 2024-06-11 00:15
widowisko kameralne
Czy Polska mogła odwrócić kataklizm, jaki spadł na nią 1 września 1939 roku, uniknąć zagłady 6 milionów obywateli, zniszczenia stolicy, wielu miast, miasteczek i wsi, ogromnych strat w gospodarce? Wydawałoby się, że wobec przygniatającej przewagi wroga - nie. Bogusław Wołoszański, analizując to, co działo się wówczas w naszym kraju - ruchy wojsk i działania dyplomatyczne - próbuje znaleźć odpowiedź na to pytanie. Szuka we wrześniu 1939 roku punktu zwrotnego, w którym był czas, by wydarzenia pobiegły innym torem, a bohaterem swojego kolejnego widowiska historycznego czyni generała Tadeusza Kutrzebę, dowódcę Armii "Poznań". Dla Tadeusza Kutrzeby była to trzecia wojna. W roku 1914 szedł do walki jako 28 - letni porucznik pełen przesadnego optymizmu, w roku 1920 - pełen wiary w jasną przyszłość Polski, w 1939 - z uczuciem przykrego niepokoju. Bardzo dobrze znał stan uzbrojenia i terenowego przygotowania polskiego wojska, zbyt dobrze znał jego braki, głównie w uzbrojeniu przeciwpancernym i przeciwlotniczym, aby sobie nie zdawać sprawy z trudnych warunków prowadzenia tej wojny. Broniąca Wielkopolski armia "Poznań" znalazła się pośrodku wielkich niemieckich kleszczy, które z północy i południa posuwały się w stronę Warszawy. Kutrzebę najbardziej interesował kierunek południowy, gdzie w stronę Łodzi posuwała się niemiecka 8. Armia. Była blisko obszaru jego oddziałów. Gdyby więc armia Kutrzeby, która stała bezczynnie, uderzyła z północy na 8. Armię, przyniosłoby to ogromną ulgę ponoszącej ciężkie straty Armii "Łódź". Polskie uderzenie byłoby tym potężniejsze, że Kutrzeba planował zespolenie sił swojej armii i armii "Pomorze" generała Bortnowskiego, razem 150 tysięcy żołnierzy. Ale na ten manewr Kutrzeba musiał uzyskać zgodę Naczelnego Dowództwa. Szef Sztabu Głównego, generał Stachiewicz, nie wyraził jednak zgody na realizację tego planu i w imieniu naczelnego wodza polecił Kutrzebie zarządzenie odejścia armii na ostateczną linię obrony Żnin - Gopło - Warta, przedmościa Koło - Konin. Sytuacja Armii "Łódź", której tak chciał pomóc generał Kutrzeba, stawała się coraz trudniejsza. Uderzenia niemieckich oddziałów pancernych zmusiły żołnierzy do odwrotu. Odchodzili w stronę Łodzi, ścigani przez oddziały niemieckiej 8. Armii, atakowani z powietrza, co uniemożliwiło sprawne przegrupowanie i obronę. Armia "Łódź" nie miała sił, aby zatrzymać wroga. Marszałek Rydz - Śmigły popełnił błąd. Nie pozwalając Kutrzebie na wsparcie Armii "Łódź", uniemożliwiał stworzenie silnego frontu i zatrzymanie wroga. Działał bardzo schematycznie. Ściągał armię na linię Wisły, gdzie miały okopać się i bronić, czekując na pomoc sojuszników. Co więcej, niemieckie oddziały odsłaniały swoje boki i niespodziewane uderzenie, które proponował Kutrzeba, mogło zdecydowanie zmienić sytuację. Mijał bezcenny czas, a marszałek nie dostrzegał, że brak zgody na propozycję Kutrzeby może mieć zgubny wpływ na przebieg kampanii wrześniowej. Zgodnie z rozkazem Rydza - Śmigłego Armia "Poznań" rozpoczęła odwrót z Wielkopolski w stronę Warszawy, choć generał Kutrzeba ani na chwilę nie porzucił planu uderzenia na niemieckie wojska toczące krwawe boje z Armią "Łódź". Musiał jednak wykonać rozkaz. Generał Kutrzeba zatrzymał się w dworze Mchówek koło Izbicy, gdzie miał przygotowaną bojową kwaterę. Wracał z Torunia, po rozmowie z dowódcą walczącej na północy Armii "Pomorze", generałem Władysławem Bortnowskim. Naczelne Dowództwo zmieniało decyzje. Marszałek Rydz - Śmigły zgodził się, aby armia Kutrzeby wspomogła Armię "Łódź", której sytuacja była już tragiczna. Szybko jednak ten rozkaz odwołał, nakazując odwrót Armii "Poznań" do linii Wisły.