You are using an outdated browser. For a faster, safer browsing experience, upgrade for free today.

Loading...


TVP 1
TVP 2
Polsat
TVN
TV 4
PULS
PULS 2
TVN 7
TV 6
Super Polsat
Stopklatka TV
Eska TV
TTV
Polo TV
ATM Rozrywka
TV Trwam
Fokus TV
TVP ABC
TVP Kultura
TVP Sport
TVP Info
TVP Historia
TVP Seriale
TVP HD
TVN Style
TVP Polonia
Tele 5
Sensacje XX wieku - Kutrzeba cz. 2

TVP Historia - 2024-07-24 16:05

widowisko kameralne

Niemieckie armie od północy i południa szły na Warszawę, spychając pobite i wykrwawione polskie wojska. Armia Poznań była pośrodku tych wielkich kleszczy. Nieatakowana przez Niemców zachowała pełnię sił. Mogła, jak proponował jej dowódca gen. Tadeusz Kutrzeba, uderzyć w bok niemieckiej 8. Armii. Jednakże marszałek Rydz - Śmigły odrzucił tę możliwość. Od 3 września 1939 roku zatem Armia Poznań, zgodnie z jego rozkazem, cofała się z Wielkopolski w stronę Warszawy, aby zająć pozycje obronne za Wisłą. Czas mijał. Marsz na Warszawę nie mógł być szybki. Wszystkie drogi zapełnili uchodźcy i części niezmobilizowanych oddziałów. Posuwanie się wojska utrudniał też nieład panujący na tyłach. Noce nie wystarczały do marszu, trzeba więc było iść dniami, narażając się na ataki niemieckiego lotnictwa. Tysiące ludzi uciekających przed ogniem wojny mieszało się z wojskiem, blokując i tak powolny marsz kolumn żołnierzy i konnych taborów. Niemiecka doktryna wojny błyskawicznej przewidziała wykorzystanie takiej sytuacji. Samoloty wroga bombardowały wsie i miasteczka, które nie miały strategicznego znaczenia, by w ten sposób zmusić ludzi do ucieczki. Potem atakowały bezbronny tłum. Płonące wozy, rozbite samochody hamowały ruch polskich wojsk. Generał Bortnowski stracił jedną trzecią swojej armii. Bardzo to przeżywał, ale chciał się bić. Gotów był przejść pod rozkazy gen. Kutrzeby, którego żołnierze, ciągle w odwrocie, szli już siódmy dzień i jeszcze nie widzieli wroga. Bez rozkazu naczelnego wodza Tadeusz Kutrzeba nic jednak nie mógł zrobić. Gdyby uderzył na skrzydło niemieckiej 8. Armii, napotkałby tylko jedną niespodziewającą się ataku dywizję piechoty, rozciągniętą na przestrzeni 25 kilometrów. W dodatku przewaga liczebna byłaby po polskiej stronie. Tadeusz Kutrzeba niecierpliwie czekał na zgodę marszałka. Wreszcie połączył się ze sztabem. Do telefonu podszedł szef sztabu, gen. Stachiewicz, który właśnie przygotowywał się, by opuścić Warszawę i wyruszyć do Brześcia, śladem marszałka Rydza - Śmigłego. Kutrzeba spytał, czy ma uderzyć w kierunku Ozorkowa i czy może współdziałać z nim armią Pomorze gen. Władysława Bortnowskiego. Szef sztabu nie mógł sam podjąć decyzji w tej sprawie. Czas naglił. W końcu Stachiewicz wyraził wstępną zgodę, miał jednak jeszcze przysłać potwierdzenie, że marszałek propozycję zaaprobował. Kutrzeba poprosił Stachiewicza, by przyjechał osobiście omówić plan wielkiego przedsięwzięcia, które mogło zmienić bieg kampanii wrześniowej. Nie udało się to. Następnego dnia, tj. 9 września, szef sztabu wyjechał z Warszawy do Brześcia. Nie przysłał też nikogo w swoim zastępstwie.

wstecz