Loading...
TVP Historia - 2024-08-22 23:50
Był sprawnym politykiem, uznanym przywódcą, nieulękłym bojownikiem, zagorzałym socjalistą - rewolucjonistą, a nawet, wedle dzisiejszych standardów, wielce fortunnym terrorystą. W 1904 roku dokonał udanego zamachu na znienawidzonego ministra spraw wewnętrznych, Wiaczesława Plehwego, potem zaś na wielkiego księcia Sergiusza Aleksandrowicza. Schwytany i skazany na szubienicę, brawurowo wymknął się z celi śmierci i zbiegł do Paryża. Policja nie zdołała go zatrzymać, wytropić, zlikwidować, bądź sprowadzić w kajdanach do kraju. Borys Sawinkow uszedł cało z najcięższej opresji, a przy okazji ośmieszył carski aparat ścigania. Pewnie nie przeczuwał, że czego nie udało się dokonać zahartowanym w długoletnich bojach funkcjonariuszom Ochrany, dokonają młodzi janczarzy CzK - podwładni Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego... Główny bohater nie usiedział zbyt długo we Francji. Na wieść o wybuchu rewolucji lutowej wrócił do Rosji. Działał w Rządzie Tymczasowym, w 1917 roku organizował nad Donem Armię Ochotniczą. Antybolszewickie powstanie spaliło jednak na panewce. Sawinkow musiał ponownie opuścić kraj. Tym razem nie jechał do zachodniej Europy. Zamieszkał w Warszawie i pilnie śledził nowinki dochodzące zza wschodniej granicy. Nie były pocieszające. Armia Czerwona rosła w siłę, Biali słabli. W końcu umilkły armaty na frontach, przemówiły za to naganty komisarzy. CzK rozprawiała się w wrogami ludu. Nie zapomniała o swych wrogach przebywających w, zdawałoby się, bezpiecznym miejscu - poza granicami Kraju Rad. Borys Sawinkow był jednym z podopiecznych Nadzwyczajnej Komisji. Jej agenci stale inwigilowali środowisko kontrrewolucjonistów. Nie tylko dobrze znali poglądy swoich ofiar, ale też czynnie wpływali na ich zamierzenia i plany. W 1923 roku tajny funkcjonariusz CzK dotarł do Sawinkowa i wezwał go pilnie do ojczyzny. Moskwa miała być gotowa do antybolszewickiej rebelii! Biała Matka - Rosja czekała na bohatera! Sawinkow uwierzył zapewnieniom rzekomego emisariusza rewolucjonistów. Ruszył do Związku Sowieckiego. Czekiści już tam na niego czekali. Po wnikliwym rozpatrzeniu zarzutów sąd wymierzył zdrajcy ojczyzny, sługusowi brytyjskich imperialistów surową karę dziesięciu lat więzienia. Obecni na sali starali się ukryć zdumienie. Przecież za wyniesienie z fabryki byle gwoździa jechało się na dwadzieścia lat w tajgę! Także podsądnym wstrząsnęła nadzwyczajna łaskawość trybunału. Wróg ludu zrozumiał ogrom swych przewin, obudziło się w nim sumienie. Mimo nadludzkich wysiłków czynionych przez interweniujących konwojentów - ogłosiła później prasa - wyrwał się im z rąk i skoczył z okna prosto na bruk, wykonując na sobie jedyny sprawiedliwy wyrok.