Loading...
TVP Historia - 2024-11-16 21:15
film dokumentalny
Pełna humoru i anegdot historia mody w PRL. Opowieść o ludziach, zarówno twórcach, jak i "konsumentach" mody, którzy w ogólnej szarości próbowali zrobić coś z niczego, żebyśmy wyglądali ładniej, bardziej elegancko i na czasie, choćby na naszą skromną, socjalistyczną miarę. Film pokazuje, jak z każdą dekadą - od zakończenia wojny w 1945 roku do upadku ustroju komunistycznego w roku 1989 - zmieniały się w Polsce moda, trendy i pomysły zaradnych Polaków. Wyłania się z tego obraz zmieniającej się Polski widzianej "od strony szafy". "Projektanci i producenci towarów nie są jedynymi twórcami mody. Tylko to bowiem jest modą, co zostało zaakceptowane przez społeczeństwo". Tę oczywistą prawdę od zawsze pojmowała "ulica", gorzej było z decydentami, którzy wszystko próbowali ujmować w sztywne ramy zarządzeń, przepisów i planów 5 - letnich. A tymczasem ledwo zakończyła się wojna i cały naród przystąpił do odbudowy kraju, a już panie, ale też i panowie zaczęli myśleć o tym, jakby się tu modnie ubrać. Początkowo obowiązywała moda "partyzancka" - oficerki, płaszcze z dużymi klapami, przerabiane z mundurów wojskowych kostiumy. Na tym tle wyróżniały się przywożone lub przysyłane z Zachodu amerykańskie kurtki. Tam, gdzie cudem ocalała zawartość przedwojennych szaf, przerabiano według nowego kroju dawne jedwabie i koronki. Ale standardem były raczej bluzki szyte ze... spadochronów. Bo nawet podczas odgruzowywania miast dziewczyny chciały atrakcyjnie wyglądać. Lata 50. przyniosły obraz kobiety jako zaangażowanej ZMP - ówki w koszuli i czerwonym krawacie i równie obowiązkowej jak ów krawat trwałej ondulacji. Jednocześnie zaczęły się pojawiać piękne, kobiece, kwieciste suknie na szerokich halkach. Odbywający się w 1955 r. w Warszawie Międzynarodowy Festiwal Młodzieży był nie tylko okazją do spotkania się z rówieśnikami z innych krajów, ale również podpatrzenia, co i jak nosi się na świecie. Nowym strojom towarzyszyła nowa muzyka: zakazany oficjalnie jazz i rock and roll. Na ulicach "szpanowali" tymczasem bikiniarze, obowiązkowo z włosami w "plerezę", w kolorowych skarpetkach, butach na słoninie i krawatach z motywem palmy lub nagiej panienki, choć za taki "wywrotowy" wizerunek własnej osoby można było nawet trafić za kratki. Szczególnie spragnieni modnych strojów zaopatrywali się w nie na "ciuchach", nie bacząc na wysokie ceny. W latach 50. znana projektantka Jadwiga Grabowska, zwana "polską Coco Chanel", założyła "Modę Polską" (powstał wtedy również dom mody "Telimena"), organizowała pokazy, prezentując nad Wisłą to, co nosiło się w Paryżu, Mediolanie czy Londynie. Niestety, od pomysłu do przemysłu droga daleka: na pokazach modele do produkcji wybierały specjalne komisje, niekoniecznie znające się na modzie, dlatego w sklepach ze świecą można było szukać cudownych kreacji z wybiegów. "Moda Polska" ubierała elity, w tym przedstawicieli naszego korpusu dyplomatycznego. Zwykłe panie Kowalskie radziły sobie jak mogły, m. in. korzystając z wykrojów zamieszczanych w niektórych czasopismach lub podpatrując gwiazdy upowszechniającej się stopniowo telewizji. Nadeszły słodkie lata 60. , a wraz z nimi pojawiły się skutery, mini, tapirowane koki, makijaż z grubą, czarną kreską na górnej powiece. Szczytem marzeń były obcisłe dżinsy z bazaru lub komisu, buty "beatlesówki", ortalionowe płaszcze i wąskie krawaty typu "śledź". Młodzież tańczyła twista, a milicja, nauczyciele i co surowsi rodzice tępili z zapałem godnym lepszej sprawy noszenie długich włosów. Zachodnie wzory przełamywano akcentami ludowymi - haftami, góralskimi sprzączkami, żeby całość wyglądała bardziej swojsko. Pod koniec dekady młodzi ludzie coraz częściej chcieli wyglądać po hipisowsku. Lata 70. to okres tzw. małej stabilizacji i luksusowych dóbr kupowanych za bony w Peweksach. Z Zachodu